Blog

ZIMNO. O różnych rodzajach „zmarzluchowatości”.

wrz 15, 2022 | O dolegliwościach po chińsku

Dziś będzie o zimnie i „zmarzluchowatości” (od zawsze uwielbiałam słowotórstwo 🙂 ).
Zimne stopy i dłonie i ogólne odczucie zimna mogą mieć różne podłoże. Najprostszy podział to zastój lub niedobór wewnętrznego ciepła.
ZASTÓJ. Przy zastojowym zimnie mówimy o słabym krążeniu Qi i Krwi. Ciepło, które one niosą, nie dociera na peryferie, stopy i dłonie są zimne, palce bledną. Ten problem raczej dopada osoby o siedzącym trybie pracy i małym usposobieniu do ruchu i w tej sytuacji lekarstwem jest poruszenie zastoju, czyli ruch. Taniec, joga, pilates, spacery, rower, chodzenie po górach (łagodne kardio), poranne przebieżki, Qi Gong, Tai Chi – tylko wybierać 🙂 Oprócz poruszenia Qi i Krwi taki ruch pobudza ciało do produkowania własnego ciepła (Yang) na zasobach mu dostępnych (min. z pożywienia). To jest rodzaj zimna, którego nie ma potrzeby rozgrzewać zewnętrznymi źródłami, starczy poruszyć.
NIEDOBÓR. Przy zimnie niedoborowym (ten drugi rodzaj) mówimy o niedoborze zasobów do produkowania wewnętrznego ciepła – nawet gdy serwujemy sobie ruch. Od zastojowego różni się tym że zimno odczuwamy nie tylko w kończynach, lecz w całym ciele: w lędźwiach, w pośladkach, biodrach, czasem w barkach lub klatce piersiowej, brzuchu, podbrzuszu. Takie zimno nazywa się w medycynie chinskiej niedoborem Yang i ten niedobór zazwyczaj pojawia się na skutek zbyt długiej ekspozycji na różnego rodzaju zimno. Ktoś może pracował w zimnym klimacie lub w chłodni. Ktoś od lat mieszka w niedogrzanym lub niedostatecznie słonecznym mieszkaniu. Ktoś, podążając za modą, regularnie wystawia na zimno swoje kostki lub lędźwie – miejsca, które szczególnie ułatwiają zimnu drogę do wnętrza. Ktoś nieumiejętnie morsuje.
Natomiast, z tego co obserwuję w gabinecie, najczęściej to zewnętrzne zimno pochodzi z żywienia: zbyt dużo nabiału, mrożonek oraz surowych warzyw i owoców lub soków z nich, czy też innych zimnych napojów i lodów. Dosyć często jest to problem wegetarian, wegan czy witarian przekonanych że zdrowo się odżywiają, serwując sobie sporą ilość witamin z surowizną i porannymi sokami lub koktajlami. Takie żywienie skutkuje wychłodzeniem układu trawiennego: w tygielku z zupą się nie gotuje… Wychłodzony układ trawienny przekłada się na Wilgoć (obrzęki, katary, zatoki, upławy, cellulit, itp) i słabą krwiotwórczość (blada i sucha skóra, słabszy wzrok i włosy). Dlatego pisałam że umiejętny wegetarianizm i weganizm to prawdziwa sztuka, i warto się jej uczyć.
Przy tego rodzaju zimnie bardzo ważna jest zmiana nawyków żywieniowych w kierunku ciepłych, wilgotnych, rozgrzewających i lekkostrawnych (gotowanych lub duszonych) posiłków i konsekwencja, ponieważ dla długotrwałej zmiany bez nawrotów potrzebne są długie miesiące dbania o swoje ciepło, aż stanie się nawykiem. Bardzo pomocne są rytuały wspierające: termofory, kąpiele – do stóp oraz pełne, wygrzewanie się w słońcu, moksowanie (szczególnie w lecie).
PRZETRWAŁY PATOGEN. Oprócz tego, przyczyną zimna może być tak zwany „przetrwały patogen”. Nieraz zakładając że oczekuje od nas tego szef lub rodzina, zamiast pełnowymiarowo odchorować swoje przeziębienie w łóżku z gorączką wybieramy stłumić go popularnymi ostatnimi laty lekami i przenosić „na nogach”. Nieraz jesteśmy z tego dumni jak z bohaterskiego wyczynu, szczególnie kiedy mamy za sobą takich przenoszonych na nogach przeziębień kilka. Udajemy przed sobą że niby mamy wysoką odporność. W rzeczywistości, nie pozwalamy zimnu, które wniknęło z zewnątrz (dlatego nazywamy to przeZIĘBieniem), się wydalić (min. za pomocą gorączki, naturalnego narzędzia naszego ciała do radzenia sobie z patogenami). I jeśli w nas przetrwa, to te przetrwałe zimno, lubi dawać swoje objawy, których już nie kojarzymy z przeziębieniem, więc nie łączymy tu kropek.
Muszę uznać że jest to ogromne uproszczenie czegoś o wiele bardziej skomplikowanego (przecież istnieje ogrom kombinacji tych rodzajów zimna w rożnych stopniach wymieszanych ze sobą!). Ale musicie wybaczyć, nie da się tego ująć w pełni w jednym krótkim wpisie blogowym… Po to są gabinety terapeutów.

Zarezerwuj wizytę