Niejedno z Was dostało ode mnie w gabinecie zalecenie by popijać wody zbożowe (wodę zlaną po gotowaniu kaszy jęczmiennej, jaglanej, owsa lub ryżu). Ktoś by ulżyć sobie w uciążliwych obrzękach, ktoś by nawilżyć menopauzalną suchość, ktoś by wspomóc gojenie się stanu zapalnego w jelicie, ktoś by ułatwić wyprowadzenie wilgoci np. przy uporczywym bólu stawów…
I niejedno z Was nie potrafiło tych wód zbożowych w swoją codzienność wprowadzić z powodu ich mdłego smaku. Ani sugerowane doprawianie na słodko sokiem czy owocami, ani na słono pesto czy sokiem z buraka ponoć nie pomaga wystarczajaco. I właśnie w związku z tym chcę Wam przypomnieć że KRUPNIK TO TEŻ FORMA WODY ZBOŻOWEJ. (Oczywiście, mowa o zupie, nie żadnych innych tam płynach koloru złocistego 😉)
Jeśli „krupnik” pojmować jako zupę z „krupą” (czyli ziarnami, zbożem, kaszą), to nie tylko tradycyjny krupnik jest krupnikiem, ale również ogórkowa z dodatkiem kaszy jęczmiennej czy ryżu, grzybowa z dodatkiem pęczaku, kapuśniak z dodatkiem jaglanki, a nawet każda warzywna zupa-krem gotowana na wodzie zbożowej lub z przemyconą w niej łyżką jaglanki lub płatków owsianych. A więc może nim być również pomidorowa, brokułowa, cukiniowa czy krem z zielonego groszku. Ważne w tym rozumowaniu jest by zboże gotowało się w zupie, a nie było dodawane osobno jak makaron do rosołu czy ziemniaki do żurku.
O co właściwie chodzi? Co nam robi ta zawiesina, która powstaje gdy ziarno jest gotowane w dużej ilości wody? Ta zawiesina to płynne połączenie skrobi i błonnika rozpuszczalnego w najbardziej przyswajalnej dla nas formie. W tej pełnej, nie rafinowanej formie. Znasz jakąkolwiek bardziej pełnoziarnistą formę zboża niż kasza? Język jest taki kłamliwy! Jak często zdarza nam się zauważyć, że kasza (nawet ta z łamanych ziaren), której nie zwiemy pełnoziarnistą, jest o wiele bardziej pełnoziarnista niż najbardziej pełnoziarniste mąka, makaron czy chleb?
Dzięki tej właśnie pełnej formie oraz gotowaniu, a więc też formie płynnej i lżej strawnej, większość wód zbożowych (w tym krupnik!) potrafi jednocześnie nawilżać (odżywiać płyny ciała, czyli Yin) i osuszać swoim działaniem moczopędnym. Tak, powszechnie uważana za osuszającą jaglanka jednocześnie nawilża! I całe szczęście 😉 Robi to również jęczmień, owies i ryż. Mówi się w medycynie chińskiej że wspomagają one „generowanie płynów wewnętrznych”. I nie, nie jest to sprzeczność z tym działaniem „osuszającym”, czyli moczopędnym. Dopiero to połączenie nawilżenia i osuszania jest skutecznym sposobem na regulowanie krążenia płynów oraz odprowadzanie Wilgoci. W postaci zupy (przypominam, mowa dziś o krupnikach! 😉) mamy jeszcze możliwość wesprzeć rozluźnienie Wilgoci ziołami aromatycznymi, takimi jak tymianek, majeranek, bazylia, oregano, kminek, i td i tp. Nie da się tego efektu osiągnąć kawą, która jest osuszająca, lecz nie nawilża, nawet jeśli jest gotowana niby ‚wedle pięciu przemian’ 🥴.
Tu rozchodzi się o to, że WILGOĆ z definicji (i najcześciej w praktyce) NIE JEST NADMIAREM WODY. Wilgoć jest zaburzeniem przepływu płynów na skutek albo ich zagęszczenia, albo słabego Qi. Do nadmiaru płynów może czasem dopiero dochodzić na skutek tego zaburzonego krążenia. Wody zbożowe (podobnie jak kleiki-congee) wspomagają regulowanie krążenia płynów, i ta płynna forma jest tu niezmiernie cenna.
Można by stwierdzać że:
– najchłodniejszy ze zbóż jęczmień będzie najbardziej wspierał gojenie się stanów zapalnych jelit oraz wspomagał osoby po radio- i chemioterapiach;
– jęczmień i owies najbardziej wspomogą łagodzenie obrzęków;
– ryż najlepiej nawilży peri- i menopauzalną skłonność do suchości;
– jaglanka najbardziej przyda się tym z katarami, zatokami i bólem stawów…
ale nie znaczy to że np. jęczmień czy owies nie będzie odpowiedni przy RZS, a jaglanka – po nowotworze. Każde zboże – w płynnej długogotowanej pełnoziarnistej formie – w ten czy inny sposób robi to o czym dziś mowa: usprawnia krążenie płynów. Zamiast skupiać się na różnicach między zbożami, lepiej spożywać jak największy ich wachlarz w postaci płynnej i tym jednocześnie wspomagać różnorodność odpowiedniej mikrobioty.
PAMIĘTAJ by nigdy nie gotować zbóż prosto po zdjęciu z półki. Wymagają one przed gotowaniem:
– albo namaczania przez 8-12 godzin (aby obudzić się do kiełkowania i przejść przemianę enzymatyczną ułatwiającą ich trawienie);
– albo podprażania na suchej patelni (co podnosi ich termikę do cieplejszej i również ułatwia trawienie).
Do krupników i innych zup można jak najbardziej dodawać jak namaczane, tak i prażone zboże.
Niech w epokę mody na keto, na białkowe śniadania i bezglutenowe diety starczy nam mądrości by nie uwierzyć w mit że zboża są „passé”. Są nam potrzebne jak woda. Babcie wiele rzeczy wiedziały lepiej 😉
Niech moc zbóż* będzie z Tobą! ❤️🌾🍚🍲
*ekologicznych, oczywiście 😉